Etykiety

niedziela, 29 września 2013

Wyniki empikowego polowania!


 W którymś już (o tym właśnie) poście Kiko tłumaczył czym są nasze sesje empikowania. Oto wyniki jednej z nich :)

(Dla ścisłości wspomnę, że zamieszczone opisy to wrażenia po pobieżnym przeglądnięciu/ przeczytaniu książek, które z jakichś powodów przyciągnęły moją uwagę i, nad których kupnem się zastanawiam)


1, 2 "Poradnik stylu dla niego" oraz "Poradnik stylu dla niej"Autorka:     Gietka- Ostrowska Aleksandra
Wydawca:      Buchmann Sp. z.o.o.
Cena:      22,99zł (empik.com)





Zainteresowała mnie okładka męskiej części (oczywiście ze względu na styl Kika- chyba prawie każda kobieta w dużej części odpowiada za styl i wygląd ukochanego ^^). Książka jest dość lekka i, choć oczywiście nikt nie spodziewa się po takiej pozycji wspaniałego stylu i głębi, całkiem przyjemna w odbiorze. 


Tytułowy "styl" jest przez autorkę rozumiany bardzo szeroko. Oprócz oczekiwanych przeze mnie porad dotyczących ubioru (których było zaskakująco mało i ku mojemu niezadowoleniu nie były opatrzone żadnymi zdjęciami) większość książki dotyczy savoir-vivre'u! Ciekawie podparty na polskich realiach i przyzwyczajeniach  poradnik: jak zachować się przy stole? Kto, kogo jak i kiedy poznaje i wita?
Całkiem praktyczny, zwłaszcza jeśli chodzi o nie do końca okrzesanych i wyczuwających drobne niuanse towarzyskie panów :)


Przyznam, że części dla pań nie zgłębiłam tak dokładnie, jak zapewnia autorka, jest ona odzwierciedleniem wersji wyżej. 

Mimo paru pozytywów nie kupiłabym: 

- pozycja o treści dość banalnej i zbyt prostej
- brak ilustracji w części poświęconej ubiorowi (aż się prosi, gdy autorka próbuje słownie wyrazić różnicę między kolorami ciepłymi i zimnymi porównując je do gili i śniegu)
- sporo dziwnych moim zdaniem treści (np porady dla idealnych synów, chłopaków, mężów, ojców, dziadków i teściów)






3. "Księga życia kobiety"
Autorka:    Borysenko Joan
Wydawca:      GWP Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Cena:      34,49 (empik,com)






Z półki została zgarnięta jako ostatnia i trochę 'na doczepkę'. Na mój gust troszkę zbyt zwiewna grafika okładki i podtytuły "Ciało Psychika Duchowość" sugerują.. cóż, zawartość nadmiernie uduchowioną i kiczowatą..


Jednak sprzeciwiając się pozorom zaskakuje już od spisu treści.Życie kobiety zostaje w niej podzielone na kilka zasadniczych okresów (np 0-7 lat)- "rozdziałów" życia i po paru stronach przydługiego wstępu czytelnik może rozpocząć ucztę.

Życie kobiety zostaje potraktowane przez autorkę bardzo kompleksowo. Skupia się ona na jego roli i postrzeganiu w rozumieniu społeczno- politycznym (od dalekiej historii aż do teraz), biologicznym (bardzo ciekawe, profesjonalne, ale też dokładnie i zrozumiale wytłumaczone procesy i zjawiska decydujące o naszej płci i mające wpływ na nią). Nie pomija też duchowości i psychiki kobiet oraz sposobu ich kształtowania w różnych środowiskach.

Książka dostarcza ogromu ciekawej i przydatnej wiedzy, pomocna w zrozumieniu złożoności natury kobiet przez nie same ale też przez mężczyzn, którzy nie zadowalają się prostym uogólnieniem "kobiet nie zrozumiesz".
W przystępny sposób zyskujemy również olbrzymi wybór naukowych argumentów dających nam możliwość wyrobienia własnego zdania oraz podstawy do dyskusji- ciągle aktualnej- na temat roli kobiet.

Zdecydowanie polecam i sama zamierzam kupić, a po mnie, w kolejce do czytania już ustawił się Kiko :3


4. "Dojrzewanie w Second Life"
 Autor:      Boelstorff Tom
Wydawca:      Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Cena:      40,99zł (empik.com)

Na pierwszy rzut oka, tematyka bardzo ciekawa, jednak mądrości ludowe ("nie oceniaj..) vs. Reno znowu górą (2:1) i książka mimo obiecującego tytułu mnie przerosła.
 Jest to bowiem rozprawa mocno naukowa skierowana  raczej do osób związanych ze środowiskiem naukowym niż do przeciętniaczków, chcących poczytać dla przyjemności w autobusie tudzież do poduszki. Nasycona odwołaniami do różnorakich badań i statystyk "fabuła" a raczej wywód rwie się, co utrudnia dłuższe skupienie.


Niestety nie dla mnie- nie kupiłabym.



I absolutnie cudowne dla wszystkich zapalonych czytelników "Book Related Gifts" *.*




Stoicie w autobusie i próbujecie dowiedzieć się wreszcie jakie będzie zakończenie Waszej ukochanej książki. Tylko, że jedną ręką trzeba się trzymać i pozostaje tylko jedna kończyna do trzymania niesfornych kartek i powstrzymania książki przed zamknięciem. Znajoma sytuacja, huh?

I oto właśnie rozwiązanie dla zdesperowanych czytaczy! Poskramiacz kartek! Trzymacz Gniewnych Stron!
Różnokolorowe i różnorozmiarowe pierścienie na kciuk, które umożliwiają utrzymanie książki w jednej łapce. Dodatkowo w jakiś super sposób pierścień może służyć również jako zakładka, ale tej funkcji niestety nie udało mi się zrozumieć- za bardzo cieszyłam się poprzednią ^_^




A oto kolejne zbawienie dla Czytaczy. Za wszelką cenę chcesz jeszcze poczytać, ale już zupełnie nie wiesz jak się ułożyć, bo a tu boli kark a tu ręce a właściwie to drętwieje noga i marzysz o tym, żeby się położyć a książka niech się trzyma sama? 

Książkowa sztaluga! I to i dla tradycyjnych Czytelników i dla tych Kajndlowych *.*


Zakładki!
Zakładki!
Zakładki!

A na koniec głupie zdjęcie z dość szalonej wyprawy- co poradzić kiedy Kika nachodzi humor "zamiast gotować i jeść chodźmy.. na grzyby". Seriously, czy byliście kiedyś na grzybach z własnej (nierodzicielsko- babcinej) inicjatywy?
retardy z Bezą



sobota, 28 września 2013

Przypadkowy Festiwal Piwa

Wczoraj, jak na piątek przystało, chcieliśmy pójść gdzieś ze znajomymi i rozerwać się po ostatnim w tym tygodniu, dniu w szkole. Wybraliśmy odwiedzenie Szalonych Dni Muzyki w Teatrze Wielkim w Warszawie, ale ostatecznie, czekając na spektakle postanowiliśmy rozejrzeć się za jakimś zapychaczem czasu. Po przejściu Chmielną i Nowym Światem, odwiedzeniu chińczyka i antykwariatu, dostaliśmy się na I Festiwal Kultury Piwnej, który odbywał się na błoniach Stadionu Narodowego. Po zobaczeniu plakatu, od razu podjęliśmy decyzję, że nie może nas tam zabraknąć. 

Festiwal został podzielony na część koncertową, gdzie wczoraj odbywały się koncerty m.in. Kapeli Czerniakowskiej oraz zespołu Piersi, a także część z dużym namiotem, gdzie można było kupić różne rodzaje piwa oraz pić niektóre za darmo w ramach degustacji. Obok namiotu odbywał się konkurs, podzielony na cztery części, w którym nagrodą był jeden browar! Z każdej części, trzeba było zdobyć po pieczątce, wbijanej na specjalną kartkę, wymienić pełną pieczątek kartkę na specjalny Złoty Talar, a jego z kolei na piwo.

Pierwsza konkurencja, najprostsza. Wystarczyło wysłuchać historii pewnego niemieckiego żołnierza z czasów drugiej wojny światowej, który opowiadał o założeniu browaru w Tychach, o pierwszych wzmiankach związanych z warzeniem piwa w tym mieście, a także o tym jak zrezygnował z wysadzenia owego browaru, zaraz po tym jak skosztował tamtejszego piwa. Naszym zadaniem było rozbrojenie skrzyni z bombą, do której można było się dostać po uprzednim wpisaniu szyfru, którym była jedna z liczb wymienionych w historii. Każde z nas, szybko uporało się z kłódką, po czym popędziliśmy do kolejnego zadania.

Drugie zadanie, nieco trudniejsze. Należało znaleźć dziesięć szczegółów, którymi różniły się dwa obrazki. Wspólnymi siłami - zwycięstwo! I kolejne pieczątki nasze. Następne zadania!

Trzecim zadaniem jakiego się podjęliśmy, były pytania, zadawane przez księżną Daisy. Ruletką losowaliśmy pytanie i opowiadaliśmy. Fartem, udało się.

Ostatnie zadanie było zdecydowanie trudniejsze, toteż kolejka do niego była najdłuższa. Wystarczyło odpowiednio wyważyć wagę woreczkami, które symbolizowały składniki, potrzebne do skomponowania piwa.

Po zakończeniu wszystkich zadań, odebraliśmy piwo, o które walczyliśmy przez prawie godzinę. Poźniej, przez większość czasu kursowaliśmy na przemian po darmowy cydr, który w opinii dziewczyn był "pyszniusi" i parę lepszych piw np. Miller czy ryżowe. Męska część grupy jednak, mimo wszystko pozostała przy dobrym, chmielowym browarze ;)

O 22 wszystko się zwinęło, a my udaliśmy się do domów. Tego dnia z teatru nici, ale nic straconego, bo dni muzyki trwają, jeszcze do jutra. I znów nasze plany zostają pokrzyżowane przez szybko uderzające do głowy bąbelki. Szczególnie głowy dziewczyn ;)


Edit: Reno


Gratisy gratisy gratisy <3 -nagrody za piwną grę

To wcale nie nasza wina, że w atmosferze utworów Kapeli Czerniakowskiej (ah, ah! "Chodź na Pragę") alkohol lał się za darmo. Wystarczyło ładnie się uśmiechnąć i poudawać adeptkę sztuki smakowania piwa by zostać uraczoną solidną degustacją.
 A w głównym namiocie, na ogromnej patelni przyrządzane były.. golonki.
Trzęsły się przy każdym kroku gości i były straszne, i różowe, przez co pan, który je sprzedawał śmiał się za każdym razem gdy doń podchodziłyśmy..

Każde z nas nalało sobie wygranego piwka z tanka i zyskało tytuł "Wzorowego Piwosza" (kolejna kwalifikacja do cv).. kto rozlał piankę? Oczywiście Kiko ^^

Zdjęcia były okropnie czerwone (światło przy tanku), robione tosterem
Oluś w trakcie szkolenia


Ania, Reno i Kiko

Festiwal potrwa jeszcze do jutra (29.09) polecamy! :3

niedziela, 15 września 2013

Kulinarnie.. makaron w sosie serowo ziołowym w dwóch odsłonach :3

Z radością otwieramy nową zakładkę, którą planowaliśmy od początku.. zapraszamy do kulinariów!

Zanim przejdę do sedna, warto wspomnieć, iż większość potraw, które przygotowujemy robimy 'na oko'. Często modyfikujemy swoje przepisy zależnie od tego na co mamy ochotę, co jest w lodówce, czy.. na jakie składniki nam starczyło :)

**Do mniej zaprzyjaźnionych z gotowaniem:
Jeśli najskomplikowańszym daniem jakie umiecie robić jest herbata, w porywach jajecznica, Wasi bliscy z uporem wywalają Was z kuchni ale mimo to chcielibyście czasem zjeść coś innego niż kanapkę gdy zostajecie sami.. najwyższy czas, żeby zabrać się do roboty!

Musicie wiedzieć, że NAPRAWDĘ nie trzeba martwić czy dodajecie 254 czy może 249 gramów mąki lub gdy przewidywany czas gotowania przedłuża się o minutę :)
**




Pierwszym daniem będzie przepyszny makaron w sosie ziołowo- serowym w dwóch odsłonach: delikatnie, na kolację i na wynos- sałatka makaronowa oraz w formie typowej pasty podanej na świeżym szpinaku.

trudność zadania: 2/4
czas przygotowania: 25 minut


Porcja dla głodnego Kika i Reno (w przeliczeniu na zwykłych ludzi całkiem porządna). Nie przestraszcie się ilością składników- większość można wymieniać do smaku, niezbędne zaznaczyliśmy gwiazdką :)

W CO SIĘ UZBROIĆ?
-* makaron (może być taki ugotowany wcześniej) (300g)

Sos serowy:
- masło (łyżka)
- czosnek (nieduży ząbek)

*sery przykładowo:
- camembert (3/4 okrągłego)
- serek topiony (trzy "kosteczki"? "trójkąciki" ?  :) )
- ser żółty (garść drobno startego)
- gorgonzola (niewielki kawałek)

-* śmietana 18% (3 łyżki)
- przyprawy (pieprz, sól, słodka papryka)

opcjonalnie: mleko/ woda jeśli wolicie mniej gęsty/ nie macie śmietany


"Pesto":
- *oliwa (dwie łyżki)
-* ocet jabłkowy (może być każdy inny- pół łyżki)
- *cukier (pół łyżki)
- *sól (pół łyżki)
- *czosnek (3 małe ząbki)
-* cytryna (obrany, odpestkowany plaster)
- imbir (półcentymetrowy plasterek)
*zioła przykładowo:
- bazylia (około 10 listków)
- natka pietruszki (około 5 listków)
- mięta (1 listek)

Dodatki:-*pomidory
- ser (parmezan/ żółty do posypania)
sałaty:
- zwykła
- rukola
- szpinak

DO DZIEŁA!


ETAP 1 (makaron)Wstawiamy makaron (szybciej będzie zagrzać wodę w czajniku elektrycznym, a potem przelać do garnka i moment podgotować do wrzenia). Jeśli korzystamy z ugotowanego wcześniej ten etap mamy z głowy :)

ETAP 2 (sery)
W czasie, gdy makaron nam się gotuje, na patelni/ rondelku podgrzewamy masło. Następnie wrzucamy rozgnieciony czosnek, podsmażamy i dodajemy sery. Żeby ładnie się rozpuściły i sos nie wyszedł zbyt gęsty dolewamy mleka/ wody. Zostawiamy na małym ogniu.









ETAP 3 (pesto)
Czy nic z poprzednich etapów się nie przypala? W międzyczasie pilnujemy oczywiście wcześniejszych składników. W razie potrzeby makaron odlewamy, sos odstawiamy.

Wszystkie zioła i przyprawy wrzucamy do moździerza lub blendera i rozcieramy aż powstanie nam ślicznie zielona, aromatyczna paćka. (W przypadku moździerza warto zwrócić uwagę czy nie zostało trochę tej białej cienkiej skórki/błony cytryny i w razie jej wykrycia należy ją zutylizować)
 Naprawdę polecamy dodanie świeżego imbiru, który ma bardzo orzeźwiający, cytrusowy smak. Bardziej kwaskowe niż zwykle pesto zgra się idealnie z cięższym sosem serowym nadając mu lekkości i wyrazistości :3
ETAP 4 (mieszaamy)
Przyprawiamy sos słodką papryką, mieszamy z makaronem i pesto. To już! Teraz tylko decydujemy się na sposób podania :)


ETAP 5 (finał!)
-sałatka?
Mieszamy nasz makaron z miksem sałat, drobno pokrojonymi pomidorami i posypujemy tartym parmezanem lub cieniutkimi plasterkami sera żółtego. Nam, do tej pasty szczególnie pasuje świeża, chrupiąca odmiana szpinaku o drobnych liściach. Jest delikatny, a jego faktura (chrupkość właśnie!) komponuje się świetnie z miękkim makaronem i soczystymi pomidorkami.




-a może danie? 




Smacznego!

sobota, 14 września 2013

Stephen King - Carrie (recenzja)

Tytuł: Carrie 
Autor: Stephen King
Rok wydania: 1974
Gatunek: horror
Stron: 232
Ocena: 5/5

Tytułową bohaterką powieści jest Carrie White - brzydka, niezgrabna i cicha dziewczyna, typowy obiekt drwin koleżanek ze szkoły. Jej matka, religijna fanatyczka, za wszelką cenę chce chronić ją od grzechu, co skutkuje tym, że Carrie nigdy nie miała znajomych.
Z jednej strony szara myszka, a z drugiej posiadaczka rzadkiej i śmiercionośnej umiejętności - telekinezy.

Poznajemy ją, gdy przeżywa kolejne upokorzenie ze strony rówieśników. Prawie szesnastoletnia Carrie, podczas kąpieli pod prysznicem po lekcji wychowania fizycznego, dostaje pierwszej miesiączki. Natychmiast spotyka się to z falą śmiechów i wyzwisk, podczas gdy sama dziewczyna, tak na prawdę nie wie co się z nią dzieje. Nigdy nie uświadomiona, na czym polega okres dojrzewania, musi przechodzić przez piekło. Zostaje obrzucona tamponami zanim do łazienki, z pomocą wchodzi nauczycielka.

Życie szkolne Carrie nie jest łatwe, lecz dzięki jednej z koleżanek, Sue, która okazała jej trochę współczucia i wyrozumiałości, dziewczyna jest zaproszona na szkolny bal. Gdy wszystko idzie zgodnie z planem, Carrie ciągle nie może sobie zdać sprawy z tego, że tym razem nikt nie chce zrobić jej żartu. Cały czas niepewna, czy powinna pójść na uroczystość, ostatecznie zyskuje pewność siebie w momencie, gdy zostaje zaproszona przez jednego z najprzystojniejszych chłopaków w szkole - oczywiście na prośbę Sue. W uszytej przez siebie sukience, jedzie samochodem z chłopakiem w stronę szkoły, przeżywając coś, co do tej pory nie było jej pisane.

Dziewczyna pierwszy raz w życiu jest szczerze szczęśliwa. Na balu szkolnym bawi się jak nigdy wcześniej. Gdy nadchodzą wybory najpiękniejszej pary, uzyskują najwyższy wynik i wygrywają. Podczas ceremonii wręczenia korony, dzieje się jednak coś, co staje się punktem zapalnym dla jej ukrytej mocy. Okazuje się, że drwiny pod jej adresem się nie skończyły. Carrie wpada w szał...

Powieść jest napisana w ciekawy sposób, ponieważ między właściwą fabułą, wplecione są przerywniki w postaci wycinków z gazet, haseł z encyklopedii i relacji poszczególnych osób. Zabieg ten jest interesujący, ponieważ owe wycinki zdradzają nam powoli jak rozwinie się akcja.

Książka jest pierwszą powieścią mistrza grozy. Debiut, jak przystało na Kinga był niesamowity, bowiem wydawnictwo kupiło prawa do wydania "Carrie" za kwotę 400 tys. dolarów. Mieszkający dotychczas w przyczepie wraz z rodziną, pisarz, w jednym momencie odmienił swoje życie.

"Carrie" została również dwukrotnie zekranizowana, w 1976 roku oraz w 2013. Bardziej wierny obraz i klimat przedstawia oczywiście film z lat 70. Nowa ekranizacja to również nowoczesna interpretacja powieści, ponieważ zawiera sceny w których np. kiedy Carrie jest wyśmiewana jest nagrywana smartphonami. Pomimo lepszych efektów w nowej wersji, stara pozostaje, przynajmniej w mojej opinii bardziej prawdziwa i lepsza. Poniżej dodaję filmik z porównania obu wersji filmu oraz do zwiastun nowszego, którego premiera polska będzie już 18 października.





Post ten rozpoczyna serię recenzji książek Stephena Kinga. Do tej pory czytałem tylko pojedyncze utwory króla horroru, a teraz postanowiłem przeczytać wszystkie po kolei i opisać je tutaj. Następna recenzja - "Miasteczka Salem" - już wkrótce.



wtorek, 3 września 2013

Puo indicarmi la via per Chioggia? - Relacja Italiańska ta druga :) part 2

Po zastanowieniu, doszliśmy do wniosku, że podzielimy relację z Włoch na dwie części- praktyczną- z transportem, cenami i tę drugą- z przygodami, widoczkami i wrażeniami.

Czas zatem na ciąg dalszy (i ładniejszy) opowieści o naszym zetknięciu się z obcą kulturą :3 Część wcześniejsza w poście niżej ( a dla leniuszków 
tutaj)

Mediolan-Wenecja-Chioggia

Po Mediolanie nadszedł czas na Wenecję..


Wenecja.. jest przede wszystkim bardzo kontrastowa. Oczywiście, zachwyciła nas zabytkowymi kamienicami, niezliczoną ilością mostków przerzuconych nad kanałami (to połączenie sprawia, że gdzie nie spojrzeć, znajduje się materiał na pocztówkę). Jednocześnie jednak, atmosfera miasta wydaje się na początku troszkę.. Disneylandowa.
Bajkowe widoczki, urocze knajpki wprost nad wodą, hotele i, bardzo ważni, gondolierzy nadają klimat, którego spodziewa się chyba każdy turysta- zupełnie jak w Disneylandzie!
Jednocześnie oba miejsca żyją dzięki turystom. W przypadku parku rozrywki jest zupełnie zrozumiałe, ale w Wenecji.. gdy zaczęliśmy się przyglądać kamienicom, okazało się, że naprawdę spora część okien jest pozabijana, poza sezonem pustoszeje.
Dawna potęga polityczna i handlowa tak jakby się sprzedała?



 Kiko zabrał mnie do uroczej restauracji, którą odwiedził rok temu. Po "przymusowej" degustacji przepysznego wina (wciskanie kieliszka jako sposób na upolowanie wahającego się, potencjalnego klienta.. ale kto by się oparł takim praktykom! :) ) nadszedł czas na to, na co chyba nastawiałam się najbardziej.. pizza! Doszliśmy do wniosku, że aby poznać jakość pizzerii najlepiej jest zamówić margherittę.

Nie ma wiele składników- tylko te idealne, podstawowe, nadaje się do porównywania, ponieważ wszystkie niedociągnięcia widać jak na talerzu :)
Ta zdecydowanie nas nie zawiodła. Cieniutkie ciasto pachnące piecem, które na początku miękie, podczas stygnięcia twardnieje- idealne, takie, którego nigdy pewnie nie uda nam się powtórzyć, choć próbowaliśmy już tyyle razy. Sos? Sam fakt, że nie proponuje się dodatkowego sosu jest reklamą pizzy- jest po prostu dobra i nie trzeba zmieniać jej smaku, doprawiać przesuszonego ciasta.
Sos ze świeżych pomidorów i przedostatni składnik- mozzarella. Że Włosi kuchnię mają pyszną, wszyscy wiemy, ale sery.. są niesamowite! Na sam koniec akcent parmezanu.
Klasyka i prostota, ale dopasowana idealnie.
A na deser, od pani kelnerki, która, jak się okazało, jest Polką, dostaliśmy tiramisu. Kulinarne zwiedzanie kraju <3




Po dniu w mieście uznawanym za najbardziej romantyczne na Świecie, przyszedł czas na dalszą podróż. Zostało tylko 30km!
Jednak nie ma się co cieszyć, bo aby uzyskać we Włoszech rzetelną informację trzeba mówić w tutejszym języku. A przynajmniej takie krążą legendy. Po spędzeniu tam chwili zaczęliśmy wątpić czy ktokolwiek cokolwiek wie na pewno.

W efekcie pani w kasie zapewniła nam około 2-3 godzinną wycieczkę promem, autobusem, autobusem jadącym promem (zaczytałam się i w momencie, kiedy Kiko mnie dźgnął zobaczyłam, że z okien autobusu widać morze..) i jeszcze raz promem za cenę czterokrotnie przekraczającą godzinny, bezpośredni kurs. Ale za to ile wrażeń..


I wreszcie.. Chioggia!