Etykiety

czwartek, 30 stycznia 2014

SVENSK DRÖM part 2.

~~SVENSK DRÖM~~ 2

  Jako, że za oknem aura bardzo mroźno-zimowa, przypomniała mi się pewna podróż, która odbywała się w zbliżonych do tych za oknem, warunkach. Jest to historia dwójki osiemnastolatków, którzy pewnego dnia wybrali się zdobyć północ.
  Na wstępie chciałem też przeprosić za moją dłuższą, słabą aktywność (lub jej całkowity brak) na blogu. Do tej pory Reno utrzymywała wszystko w ryzach (kochana :), ale teraz wracam, żebyście nie musieli już za mną więcej tęsknić. Teraz, żeby nie przedłużać rozpocznę:

Naszą opowieść Reno zakończyła w SVENSK DROM p.1 podczas miłego śniadanka, jakie przygotowaliśmy sobie w małej chatce pośrodku wielkiego, dzikiego, skandynawskiego lasu. Smak naleśników pamiętam do dzisiaj - pierwszy raz jadłem takie zrobione na ziemniaku o.O  

czego to się nie wymyśli, gdy w domu pustki...

Nie mam pojęcia czy to normalny sposób, Reno twierdzi że tak, a ja nie miałem specjalnie powodów tego kwestionować czy protestować - w końcu chodzi o moje ulubione ziemniaki. 

Po szybkim zmywaniu, plecaki na plecy, buty na nogi i w drogę!
Reno mówi, ze wpasowuję się w krajobraz Szwecji
  Zanim skierowaliśmy swoje kroki w stronę miasta, stwierdziliśmy że warto rozejrzeć się po okolicy. Okazało się, że wcale nie tak daleko od domu naszej hostki znajduje się jezioro? rzeka? zatoka? Zawsze ze Szwecją mam ten problem, bo zbiorniki wodne jakie znajdują się w tamtych okolicach, można podciągnąć po części pod każdy z wyżej wymienionych. W każdym razie owe (przyjmijmy - jezioro) mówi! Tak przynajmniej twierdzą miejscowi, bowiem według starej skandynawskiej legendy, jeżeli jesteś dobrym człowiekiem, to w okresie zimowym istnieje spora szansa na to, że skuta lodem tafla jeziora do ciebie przemówi. 

rzeko-zatoko-jezioro

  Zrobiło to na nas niesamowite wrażenie, bo zbliżając się do brzegu usłyszeliśmy przerywane głośne buczenie, jakby odgłosy miasta z bardzo daleka. Dopiero potem oświeciła nas nasza gospodyni - buczał lód. W czasie blisko wiosennym, gdy słoneczko mocno grzeje wielką przestrzeń skutą lodem, oczywiste że ten zaczyna się topić. Kry ocierając o siebie tworzą swego rodzaju kakofonię niskich basów, co wywiera mocne wrażenie, gdy jest się na miejscu.




  Ale dosyć o lodzie, co dalej? Ano dalej porobiliśmy sobie zdjęcia, połaziliśmy po lodzie. Wracając i kierując się do autobusu w stronę miasta, na ośnieżonej drodze na pustkowiu, zatrzymał się przed nami samochód. Rosły, starszy Szwed otworzył okno i zapytał (mniej więcej) : hey flicka, inte mycket kallt? My, totalnie skonsternowani - o co może facetowi chodzić, odpowiadamy grzecznie po angielsku, że my nie wiemy, nie mówimy, nie ogarniamy. Usłyszeliśmy w odpowiedzi, czystym brytyjskim z akcentem, czy nie chcielibyśmy się z nim zabrać, skoro zmierzamy w tą samą stronę. W sumie wtedy rzeczywiście, nie było szans żebyśmy szli w inną niż on, więc skorzystaliśmy. Tym samym poznaliśmy się na niesamowitej życzliwości Szwedów, bo nie dość, że dowiózł nas prawie do samego Sztokholmu, to po drodze opowiadał o okolicznych terenach, niesamowicie niskim (non stop zagłuszał słodki głosik Reno) głosem na miarę lektora filmowego. 



  Wyedukowani, wysiedliśmy, pożegnaliśmy się i złapaliśmy busa do miasta. cdn... ;)

wtorek, 7 stycznia 2014

Girls just wanna have fun! ♥

Dobry wieczór,

Ostatnie dni mijają nam strasznie szybko, a pewnie najbliższy miesiąc zleci zanim się obejrzymy. Końcówka semestru, przygotowania do matury a dla mnie jeszcze zmiana szkoły i olimpiada. Dodatkowo ciągle coś się dzieje, a aparat umarł. Czyli warunki zdecydowanie niesprzyjające blogowaniu.

Huhuh, ale na jedzenie czas jest zawsze, dziś przyszedł na coś pysznego i banalnego- smażone pomidory.
Najlepsze z dużą ilością świeżej bazylii, do schrupania na bruschettce- jako przekąska, do jajecznicy lub tostów- na śniadanie. Właściwie nie przepis- bo co tu pisać?- a inspiracja :)

Co potrzebne?
- pomidory (sztuk 2)
- czosnek (2 ząbki)
- masło (duża łyżka)
- bazylia, zioła prowansalskie, inne przyprawy
- parmezan (lub inny serek)- do posypania
- dodatki- ser lazur  
Działamy!
Rumienimy czosnek (najlepiej pokrojony na cienkie płatki) na roztopionym maśle, dorzucamy pokrojone na plastry pomidory. Smażymy, aż pomidor zmięknie, jednak jeśli zależy nam na zachowaniu kształtu (no chyba, że marzycie o pysznym sosie, może niedługo dodamy przepis na nasz ulubiony włoski sos) trzeba zdjąć je dość szybko- zanim zaczną się intensywnie rozpadać. Dodajemy posiekaną bazylię, zioła, przyprawiamy i- póki ciepłe- posypujemy serem.

Cała procedura zajmuje około 10 minut? A efekt jest przepyszny! I (no może poza masłem) całkiem zdrowy.


Wieczorne KikoReno z Kiełbasą i filozofią romanse..



W końcu (po dwóch miesiącach) zmontowałam filmik z urodzin moich dwóch kochanych koleżanek. Mimo trzygodzinnego spóźnienia na imprezę i przypomnienia sobie o kamerze po kolejnych dwóch, z nielicznych, słabych nagrań udało się coś wyciągnąć. Co tu dużo mówić: girls just wanna have fun!






piątek, 3 stycznia 2014

Nadchodzimy!

Witajcie!

Na blogach zaroiło się od podsumowań minionego roku. Zaglądając do tegorocznych zdjęć naszła nas ochota na takie wspominki, a co! Mamy nadzieję, że ktokolwiek dotrwa do końca, bo uzbierało się tego całkiem sporo :)

Podróż do przeszłości czas zacząć...



STYCZEŃ i LUTY..
A zaczęło się od koncertu z Reną na wokalu. Ah, ah, ten growl 




Potem osiemnastka Krzyśka.. chyba nikt nie zapomni tej imprezy i jej skutków.

MARZEC

Zaczęliśmy od urodzin Reno
18 kinderniespodzianek i magiczna gra zakończona puszczaniem urodzinowych lampionów! Oprócz tego oczywiście rodzinna impreza :3


Marca ciąg dalszy czyli urodzinowy koncert i hug od idola!


A potem realizacja Krzyśkowego prezentu czyli Szwecja.






KWIECIEŃ I MAJ upłynęły nam pod znakiem braku aparatu, cachowania, wybraliśmy się też dość spontanicznie do Wrocławia bić rekord Guinessa w największej gitarowej orkiestrze świata.



Potem wypady nad Zegrze, festyny, kajaczki i mini melanże.




 W CZERWCU nadszedł czas na imprezę urodzinową Reny i jej najlepszej przyjaciółki- Olci.





 LIPIEC to najpierw wypad nad morze z przyjaciółmi.



Po powrocie słodkie lenistwo, żeby pod koniec miesiąca zabrać się za ciężką pracę! Harowanie w mothercare i nagle okazuje się, że udaje nam się znienawidzić piosenki dla dzieci (kaczzuszki, aggggrrrr!!!), a Kiko odkrywa powołanie i pasję- składanie staników- i bije Renę w tej czynności na głowę! Pracownik miesiąca kurcze.




SIERPIEŃ trzeba było zacząć z pompą: nasz pierwszy woodstock!

Później włoska podróż..




A na koniec Mazury i wymarzony chill z przyjaciółmi. Kajaczki, widoki, grille i powrót stopem

. Znaleźliśmy nawet list w butelce!!

Ojej, to dopiero koniec wakacji?? Może końcówkę roku spróbujemy streścić- w końcu w miarę na bieżąco dorzucamy coś tutaj :)

Może taka szybka kompilacja WRZEŚNIA, PAŹDZIERNIKA i LISTOPADA?

Czyli wycieczki do Łodzi i Krakowa, nasza pierwsza rocznica i rozmaite wypady.



Oprócz  tego razem ze znajomymi kręciliśmy głupią reklamę na PP u Kika.




I jeszcze przedświąteczna krzątanina, mnóstwo urodzin znajomych i przyjaciół, z których zdjęcia nie ujrzały nigdy światła dziennego i wreszcie sylwester, na który nikt.. nie przyniósł aparatu :D



Mamy nadzieję, że dla Was 2013 był równie ciekawy i pozostawił ogrom wspomnień! Ciekawe co przyniesie nam następny rok.. :>