Etykiety

piątek, 9 sierpnia 2013

Powoodstockowo-przedwłochowo, czyli wakacje w toku

Siedząc na ganku u Reno zostałem zmuszony do napisania tego posta, już i tak spóźnionego, bo najpierw miał się pojawić tuż po Woodstocku (4.08), później przedwczoraj (znowu nie wyszło), wczoraj - niestety... I dziś już na szczęście jest!

Do przekazania są fajne niusy. Razem z Reno i jej bratem załapaliśmy się na trzeci, ostatni dzień the biggest open air festival in jurop - WOODSTOCK! Dla wszystkich z nas był to pierwszy raz w Kostrzynie, a zdecydowaliśmy się jedynie na ten jeden dzień z uwagi na Kabanosa i Huntera. Przejechać 500km na darmowe koncerty ulubionych zespołów? - Jak najbardziej, zawsze :)

Droga do Kostrzyna była dosyć szalona. Przez chyba 6 godzin cisnęliśmy się w przewspaniałych pociągach interREGIO, najstarszych, najgorszych i zdecydowanie najbardziej niewygodnych, które jeżdżą obecnie w Polsce. Jedyny ich plus to cena. No i może jeszcze jedna rzecz - idealny peeling skóry po całej podróży i lekka depilacja - siedzenia mocno się kleiły...

Sam Woodstock wywiera zajebiste wrażenie. Trzy dni koncertów, picia, jedzenia i wyluzowanych ludzi, a wszystko to na gigantycznym terenie z trzema scenami, na których, jedni po drugich, wchodzą kolejni wykonawcy. No i oczywiście z basenem błotnym! Czym bez niego byłby Woodstock? Niestety tym razem nie skorzystaliśmy z tej rozrywki. Wszechobecni są tam również strażacy, którzy bardzo chętnie użyczą nam swojego węża, żebyśmy się specjalnie nie przegrzali. Między tymi wszystkimi atrakcjami rozmieszczone są namioty, miliard namiotów. Za rok, chociażby nie wiem co, przyjeżdżamy na wszystkie dni. To trzeba przeżyć! :)

Jeszcze wspominamy Woodstock, a kolejna wyprawa już dopięta. Oczywiście, chodzi o Włochy. Mamy już bilety lotnicze, jak zawsze z WizzAira i jak zawsze najkorzystniejsza oferta :) Lecimy do Bergamo, pięknego miasteczka w Lombardii, tuż przy Alpach. Tam zatrzymujemy się na jedną noc, po czym z samego rańca ruszamy do celu naszej podróży - Chioggii, o której w poprzednim poście bliżej pisała Reno. Podjedziemy stamtąd stopem i planowo dotrzemy na miejsce już wieczorem (odległość między tymi miastami to około 250km) po czym zatrzymamy się u mojej cioci. Spędzimy tam całe dziesięć dni, które w miarę możliwości będziemy na bieżąco tutaj opisywać.

Kończę już, bo Reno mnie pogania. Tak jakby siedzenie na ganku po północy w temperaturze 23 stopni było jakimś dyskomfortem o.O See ya!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz