Etykiety

wtorek, 3 września 2013

Puo indicarmi la via per Chioggia? - Relacja Italiańska ta druga :) part 2

Po zastanowieniu, doszliśmy do wniosku, że podzielimy relację z Włoch na dwie części- praktyczną- z transportem, cenami i tę drugą- z przygodami, widoczkami i wrażeniami.

Czas zatem na ciąg dalszy (i ładniejszy) opowieści o naszym zetknięciu się z obcą kulturą :3 Część wcześniejsza w poście niżej ( a dla leniuszków 
tutaj)

Mediolan-Wenecja-Chioggia

Po Mediolanie nadszedł czas na Wenecję..


Wenecja.. jest przede wszystkim bardzo kontrastowa. Oczywiście, zachwyciła nas zabytkowymi kamienicami, niezliczoną ilością mostków przerzuconych nad kanałami (to połączenie sprawia, że gdzie nie spojrzeć, znajduje się materiał na pocztówkę). Jednocześnie jednak, atmosfera miasta wydaje się na początku troszkę.. Disneylandowa.
Bajkowe widoczki, urocze knajpki wprost nad wodą, hotele i, bardzo ważni, gondolierzy nadają klimat, którego spodziewa się chyba każdy turysta- zupełnie jak w Disneylandzie!
Jednocześnie oba miejsca żyją dzięki turystom. W przypadku parku rozrywki jest zupełnie zrozumiałe, ale w Wenecji.. gdy zaczęliśmy się przyglądać kamienicom, okazało się, że naprawdę spora część okien jest pozabijana, poza sezonem pustoszeje.
Dawna potęga polityczna i handlowa tak jakby się sprzedała?



 Kiko zabrał mnie do uroczej restauracji, którą odwiedził rok temu. Po "przymusowej" degustacji przepysznego wina (wciskanie kieliszka jako sposób na upolowanie wahającego się, potencjalnego klienta.. ale kto by się oparł takim praktykom! :) ) nadszedł czas na to, na co chyba nastawiałam się najbardziej.. pizza! Doszliśmy do wniosku, że aby poznać jakość pizzerii najlepiej jest zamówić margherittę.

Nie ma wiele składników- tylko te idealne, podstawowe, nadaje się do porównywania, ponieważ wszystkie niedociągnięcia widać jak na talerzu :)
Ta zdecydowanie nas nie zawiodła. Cieniutkie ciasto pachnące piecem, które na początku miękie, podczas stygnięcia twardnieje- idealne, takie, którego nigdy pewnie nie uda nam się powtórzyć, choć próbowaliśmy już tyyle razy. Sos? Sam fakt, że nie proponuje się dodatkowego sosu jest reklamą pizzy- jest po prostu dobra i nie trzeba zmieniać jej smaku, doprawiać przesuszonego ciasta.
Sos ze świeżych pomidorów i przedostatni składnik- mozzarella. Że Włosi kuchnię mają pyszną, wszyscy wiemy, ale sery.. są niesamowite! Na sam koniec akcent parmezanu.
Klasyka i prostota, ale dopasowana idealnie.
A na deser, od pani kelnerki, która, jak się okazało, jest Polką, dostaliśmy tiramisu. Kulinarne zwiedzanie kraju <3




Po dniu w mieście uznawanym za najbardziej romantyczne na Świecie, przyszedł czas na dalszą podróż. Zostało tylko 30km!
Jednak nie ma się co cieszyć, bo aby uzyskać we Włoszech rzetelną informację trzeba mówić w tutejszym języku. A przynajmniej takie krążą legendy. Po spędzeniu tam chwili zaczęliśmy wątpić czy ktokolwiek cokolwiek wie na pewno.

W efekcie pani w kasie zapewniła nam około 2-3 godzinną wycieczkę promem, autobusem, autobusem jadącym promem (zaczytałam się i w momencie, kiedy Kiko mnie dźgnął zobaczyłam, że z okien autobusu widać morze..) i jeszcze raz promem za cenę czterokrotnie przekraczającą godzinny, bezpośredni kurs. Ale za to ile wrażeń..


I wreszcie.. Chioggia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz