Etykiety

niedziela, 9 lutego 2014

Baletnica!




Hej!

 Parę tygodni temu, wybraliśmy się z Reno do Warszawskiej Szkoły Reklamy na sesję, której tematem przewodnim był balet. Reno przywdziała piękne sukienki i przed aparatem wykonywała jakieś skomplikowane pozy, biegała i skakała, a wszystko po to by uchwycić tych parę niezwykłych ujęć.

  Ja nie byłem gorszy. Mimo, że z początku została mi przydzielona rola "wizażystki" (trzeba było każdą osobę będącą w studiu jakoś zapisać na listę, mi przypadło akurat takie coś) to w końcu zostałem naczelnym choreografem!

  Często ciężko było mi przekazać, w jaki sposób ma wyglądać poza, przez co musiałem sam ją wykonywać, co nie zawsze wyglądało wspaniale. Całe szczęście, nikt nie postanowił tego udokumentować.





Spędziliśmy tam ponad siedem godzin, przy czym na samą sesję zeszło się około pięciu. Reno przez cały ten czas dzielnie pracowała, bez przerw wykonując coraz to nowe pozy. Z początku było łatwo i przyjemnie, ale później nieuchronnie przerodziło się w walkę z własnym ciałem.



Do tej pory, nie miałem pojęcia ile tak naprawdę trzeba włożyć czasu i wysiłku, by zrobić takie zdjęcia. Pewnie wydawało by się, że najprościej było wykonać pozy leżące. W rzeczywistości to one były najbardziej wymagające. Nasza modelka musiała utrzymać się w takiej pozycji przez dość długi czas, co było sporym obciążeniem dla mięśni brzucha i grzbietu.


Całe studio było dla nas, dzięki temu że w WSR-ze mamy znajomości. Zdjęcia Reno były potrzebne naszej koleżance Shenti, na zaliczenie. Jak widać dla niektórych jest to szkolny obowiązek, a dla niektórych parę godzin skoków, rozciągania i szeroko pojętej gimnastyki. Mimo zmęczenia naszej modelki pod koniec i następno-dniowych zakwasów warto było spędzić choć trochę czasu w błysku flashy... Ah.. :)


  Dodatkowo podróż na drugi koniec Warszawy opłaciła nam się bardziej, niż byśmy się tego spodziewali. Ni stąd ni zowąd, jak już byliśmy spakowani i gotowi do wyjścia, zatrzymała nas jakaś Pani. Zaproponowała, żebyśmy dołączyli do wspólnego zdjęcia, które cyknęli nam przy głównym wejściu z okazji jakiś podziękowań dla jakiegoś kogoś. Trzymając kartki z owymi podziękowaniami, nie do końca wiedząc co robimy i czemu akurat my, uśmiechaliśmy się wdzięcznie do aparatu. Za chwilę było po wszystkim, wzięliśmy rzeczy i wychodzimy, gdy... Znowu Pani! 





I tym sposobem dostaliśmy bilety na prapremierę nowej polskiej produkcji, która weszła nie dawno do kin.
Film "Pod mocnym aniołem" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego, jest adaptacją książki Jerzego Pilcha pod tym samym tytułem.


Chętnych zapraszamy na bloga autorki powyższych zdjęć - http://imprevisiblle.blogspot.com/

3 komentarze:

  1. Było warto! Zdjęcia są wspaniałe, a to z facebooka to już w ogóle wymiata :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajnie - jak będziesz stara, to spojrzysz sobie na te zdjęcia i pomyślisz:
    O DO DIASKA
    CO ZA LASKA!
    Świetny pomysł na sesję, gratuluję.
    Jejku, ale fajni z was ludzie:)

    OdpowiedzUsuń